Knyszyn
ConSky.pl

STUDNIA GIŻANKI 2019-10-02 10:33 Magda

Król Zygmunt August, ostatni z Jagiellonów na tronie polskim i litewskim, od najmłodszych lat był wielkim miłośnikiem i kolekcjonerem klejnotów oraz misternych wyrobów ze złota i srebra, Namiętność tę zapewne odziedziczył po swoich przodkach ze strony matki - Bony Starej. Jego pradziadek Galeazzo Maria Sworza, książę Mediolanu, miał w swoim zamku nawet specjalną komorę zwaną" domem drogich kamieni", do której z lubością wprowadzał dostojnych gości i na ich oczach przesypywał z ręki do ręki stosy leżących tam rubinów, szafirów, szmaragdów i diamentów.

Prawnuk poszedł, więc w jego ślady.

Pierwsze cenne eksponaty do przyszłych swoich zbiorów Zygmunt August otrzymywał, rzecz jasna, od rodziców a zwłaszcza od matki - Włoszki. Bona przywiozła bowiem ze sobą z Bari wiele skrzyń z klejnotami oraz złotymi wyrobami i przy każdej okazji obdarowywała nimi ukochanego syna. Po ojcu, Zygmuncie Starym, młodemu następcy tronu dostały się wszystkie klejnoty rodowe Jagiellonów. Zygmunt August szybko zaczął też sam zdobywać piękną biżuterię, delektować się nią, układać godzinami w kunsztownych szkatułach. Od początku lat czterdziestych XVI wieku na jego zlecenie pracowali bez ustanku najlepsi złotnicy Krakowa i Wilna. Możnowładcy polscy i litewscy znając królewską pasję, także często robili swemu królowi odpowiednio drogie prezenty.

Wśród bogactwa klejnotów zgromadzonych przez ostatniego z Jagiellonów w jednej z sal zamku wileńskiego, znajdowały się m.in.: rubin cesarza Karola V ogromnej wartości, medal diamentowy tegoż władcy, a także najcenniejsze przedmioty ze spadku po siostrzeńcu Janie Zygmuncie Zapolii.

Nuncjusz papieski Bernard Bongioyanni, który na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XVI stulecia, gościł na dworze Zygmunta Augusta i podziwiał królewskie zbiory drogich kamieni, twierdził później, że były one warte ponad milion złotych skudów i przewyższały bogactwa doży weneckiego i samego papieża.

Z biegiem przeżywanych lat Zygmunt August stawał się coraz bardziej zachłanny na gromadzenie pieniędzy i kosztowności. Nie udały się, niestety, jego małżeństwa. No może poza drugim z Barbarą Radziwiłłówną, ale umiłowana Basia jednak bardzo szybko umarła. Nie doczekał się też żadnego męskiego potomka, prawowitego spadkobiercy władzy i bogactw Jagiellonów. Cóż mu zatem pozostało, jak nie przepalanie całej miłości na piękno wiernych klejnotów i wdzięki młodych kochanek.

Ażeby mieć wszystkie swoje skarby bliżej Knyszyna na Podlasiu, ulubionego miejsca pobytu i odpoczynku króla szczególnie w ostatnich latach życia, polecił je wywieźć z Wilna do wykończonego zamku w Tykocinie. Znaczną część tych skarbów umieścił król w skarbcu knyszyńskiego dworu i swoich osobistych komnatach.

Śmierć umiłowanej Basi Radziwiłłówny król przeżył bardzo dotkliwie, ale po żałobie w knyszyńskim dworze były też jego inne romanse. Jako bezpotomny ostatni z dynastii Jagiellonów wzbudzał zainteresowanie nie tylko europejskich dworów królewskich, ale też wielu kobiet, do których zresztą całe życie miał słabość, trochę zapewne z powodu polsko - włoskiego temperamentu, jak i z przyczyn wagi państwowej. Pragnący bowiem zachować ciągłość swej wielkiej dynastii, zdecydowany był uczynić królową - matką każdą kobietę, która by mu tylko urodziła syna - następcę tronu.

Wiedzieli o tym bardzo dobrze bracia Mniszchowie, zaufani dworzanie Zygmunta Augusta. Jeden z nich, Mikołaj, miał ci za kochankę Barbarę Giżankę, córkę radnego warszawskiego. Była ona łudząco podobna do drugiej żony króla, królowej Barbary i to podsunęło Mniszchom genialną myśl.

- A gdyby tak swoją Giżankę podstawić królowi, któremu nie wyblakła jeszcze z pamięci umiłowana królowa Basia.

Sami Giżanką nacieszyli się do woli, to niech teraz ona pociesza strapionego żałobą króla. Tylko jak tego dokonać? Ale od czego był na królewskim dworze imć Twardowski, astrolog, alchemik i czarnoksiężnik, co to z diabłami miewał częste konszachty i jak ludziska powiadali, podpisał z nimi cyrograf o swoją duszę.

- Pójdziesz do dworu króla, jesteś bardzo podobna do jego królowej Basi, a i ty Basia, na pewno ciebie upodoba, będziesz go pocieszać i będzie tobie z nim dobrze i dla nas będzie dobrze. A będąc w łaskach króla, będziesz miała bogate życie, nagrody i darowizny, także i nam co dobrego się przydarzyć może - przekonywał swoją Giżankę Mikołaj Mniszech.

A mieszczce warszawskiej od razu powiększyły się oczy i serce mało jej nie wyskoczy. Cóż tam jakiś Mniszech - dworzanin! A to przecież będzie sam król! Oczywiście, że spróbuje choćby już dzisiaj, taka gratka może się więcej nie przydarzyć!

Tak więc Twardowski, wykorzystując jej nadzwyczaj podobną urodę do Barbary Radziwiłłówny, podczas seansu spirytystycznego na dworze w Knyszynie przedstawił królowi jako rzekomo wskrzeszoną przy pomocy czarów zmarłą małżonkę. Brał również udział w tym wywoływaniu ducha królowej Barbary Mikołaj Mniszech wcale nieźle na tej mistyfikacji wychodząc, bowiem jak piękna tak i sprytna Giżanka rychło królowi przypodobała się, a dzięki względom jakie szybko pozyskała u króla, jej rajfur - Mniszych, otrzymał godność wojewody krakowskiego.

Afekt króla do Giżanki, która na knyszyńskim dworze szybko stała się pierwszą po królu osobą, wywołał wielkie oburzenie wśród senatorów i szlachty. Zygmunt August był jednak silnym i stanowczym człowiekiem. Dawał się wprawdzie wodzić za nos kobietom, ale nie mogli tego samego robić z nim senatorowie czy sejm.

Obok Giżanki na dworze knyszyńskim król utrzymywał jeszcze cały zastęp „sokołów", jak nazywał swe kochanki z Anną Zajączkowską, którą zabrał z dworu swej siostry Anny i czarownicą Zuzanną Orłowską na czele. Za plecam: tych metres stali rajfurzy i protegowani, którzy czychali na królewskie dary w postaci przywilejów, tytułów, I sum pieniężnych z legendarnego skarbca.

Giżanka była najbliżej króla i często ze swoim władcą oglądała jego przebogate skarby i podobnie jak on. delektowała się w uniesieniu widokiem tych piękności i wspaniałości Oglądała także skarby posażne po Barbarze Radziwiłównie:

czepce, szaty, srebra, kołnierzyki perłowe i sznuru pereł najczystszej wody, które kosztowały majątek.

Agenci króla mieli przykazane kupować najpiękniejsze perły w Holandii, tam gdzie zamawiane były słynne arrasy, sznur pereł był symbolem uczuć monarchy do małżonki.

Barbara Giżanka, jak i pozostałe „sokoły" królewskie mieszkała na Zamku Warszawskim, pod jednym dachem z Anną Jagiellonką, czego królewna Anna nie mogła przebaczyć.

Gdy schorowany król opuszczał Zamek Warszawski udawał się w ostatnią podróż po wyzdrowienie na Podlasie któż mógł przewidzieć, co czekało króla w Knyszynie i co z poczynać mieli ulubieńcy, na których łaski był zdany.
Po drodze do Knyszyna Barbara Giżanka czekała na Augusta w Ostrowi i dalej razem z nim podróżowała do celu.

Pierwsi poszukiwacze skarbów Zygmunta Auusta pojawili się tuż przed jego śmiercią. Byli to zaufani dworzanie królewscy, Jerzy i Mikołaj Mniszchowie oraz liczne królewskie kochanki a zwłaszcza Barbara Giżanka, szczególnie miła sercu królewskiemu. Widząc swojego pana w ciężkiej chorobie. owi „poszukiwacze" zaczęli myśleć przede wszystkim o własnych korzyściach. Nie mogąc oczywiście sięgnąć po bogactwa złożone w komnatach zamku tykockiego, zajęli się tedy skwapliwie królewskim majątkiem i pieniędzmi znajdującymi się w Knyszynie, a było tego co niemiara.

Na początku lipca nocą słudzy Mniszchów wywieźli z królewskich komnat wiele ciężkich worów, a także potężną szkatułę, którą ledwo sześciu ludzi mogło udźwignąć.

Również obecny przy dworze knyszyńskim szwagier Giżanki, niejaki Szawłowski posłał jej ukradkiem skrzynię wyładowaną po brzegi wartościowymi przedmiotami i inne jeszcze pakunki. Wyjeżdżały wozy ze sprzętem i pergaminami czystymi i listami podpisanymi "in blanco" ręką na wpół umarłego króla, na których później miano wypisać nadania ziemskie i darowizny. Giżanka i Mniszchowie sami wodzili ręką konającego. Szczególne bogactwo zdobyła Giżanka, ale zgromadzonych skarbów nie zdążyła wywieźć z królewskiego dworu. Przynaglana coraz liczniejszą obecnością, w obawie aby jej nie odebrano zagrabionych skarbów, pospiesznie szukała ustronnego miejsca, gdzie by można było bezpiecznie skarby przechować. Potajemnie więc ukryła je wrzucając wszystko do dworskiej studni.

Król Zygmunt August odszedł bezpotomnie z tego świata 7 lipca 1572 roku w swoim ulubionym knyszyńskim dworze, lecz jak się okazało nie wśród swoich.

W bezwstydnej grabieży dóbr królewskich mieszczanie knyszyńscy nie uczestniczyli. Nie mieli bezpośredniego dostępu do dworu królewskiego i nie mieli nawet zielonego pojęcia o niewyobrażalnych bogactwach skarbu królewskiego.

Sławna owa Basia Giżanka, której pobyt na Zamku Warszawskim, na jednym dziedzińcu i pod jednym dachem z Anna Jagiellonką, siostrą Zygmunta Augusta, tyle łez królewnie wycisnął, dobrze wyposażona dla córeczki, którą nazywano królewskim dzieckiem i po urodzeniu której król obdarzył Giżankę szlachectwem, zaraz po śmierci Augusta wyszła za mąż za kniazia Michała Juriewicza Woronieckiego, który posłem na sejm został wybrany. Dowiedziała się o tym szlachta i Woronieckiego z izby poselskiej wyrugowano sromotnie za Giżankę.

Głośna to była sprawa.

Dziś po kilku wiekach nie ma w Knyszynie dworu królewskiego i nie ma dworskiej studni. Nie ma też śladów, ani nawet pewnej wiadomości, gdzie stała. Do niedawna przypuszczano, że królewski dwór był usytuowany na wzgórzu za miastem na górze królowej Bony. Badania archeologiczne nie znalazły tam żadnych śladów osadnictwa.

W lesie obok miejscowości podmiejskiej Wodziłówka, podczas kopania okopów w czasie II wojny światowej natrafiono na jakieś nieznane fundamenty, więc może królewski zamek był w Wodziłówce. Badania archeologiczne przeprowadzone w 1983 r. także i tego nie potwierdziły.

Napoleon Orda w 1876 r., umieścił rysunek tej studni w swej teczce rysunków. Rysunek przedstawia studnię z kołowrotem na tle ruin potężnej budowli i sąsiadujący z nią ogród, w oddali widać pociąg i wysoki budynek stacyjny. To kolej brzesko - grajewska oddana do użytku w 1872 roku i stacja Knyszyn. „Studnia Giżanki" z rysunku Napoleona Ordy była usytuowana w dawnej siedzibie starostów knyszyńskich (niedawny PCR), kilka kilometrów od miasta przy trakcie do Tykocina.

Zygmunt August mieszkał i umarł w innym miejscu, we dworze, który znajdował się w samym mieście przy dzisiejszej ulicy Białostockiej w niedalekim sąsiedztwie szkoły. Wykazały tę lokalizację żmudne badania historyczne i archeologiczne, uwieńczone sukcesem w roku 1984. Tam też powinna znajdować się legendarna studnia.

Gdzie był dwór królewski już wiadomo. lecz gdzie jest „studnia Giżanki" nadal nie wiadomo i tylko przypadek może zrządzić, że tajemnica ukrycia królewskiego skarbu zostanie odkryta.

 

Tomasz Krawczuk

Knyszyn, 02.05.2002 r.